niedziela, 14 sierpnia 2011

West Highland Way - Z Tyndrum na pierwszy nocleg na dziko

WEST HIGHLAND WAY - FROM TYNDRUM TO OUR FIRST WILD CAMP

Krajobrazy Szkocji mają pewną konkretną właściwość, dzięki której są tak wyjątkowe. To intensywność koloru trawy. Zieleń jest tak soczyście jaskrawa, że świeci własnym zielonym światłem, tak że nawet podczas ciężkiej ulewy, kiedy niebo zaciągnięte ciemnymi chmurami przepuszcza niewiele promieni słonecznych, na otwartej przestrzeni jest wciąż jasno. To jest zjawisko, jakiego nie da się ująć na zdjęciu i dlatego kadry ze Szkocji bywają czasem głęboko ponure.

Scontland landscapes have one very concrete quality thanks to which they are so unique. It’s the intensity of the colour of the grass. The green is so vividly vibrant that it shines with its own green light, thus even during a heavy rain, when the sky is darkly clouded and lets few sunrays through, in the open it is still bright. It is a phenomenon you cannot catch in a photograph and this is why pictures of Scotland are often thus deeply bleak.



Kiedy opuszczaliśmy Tyndrum, chmury zasłaniały niebo po horyzont, byliśmy więc przygotowani na nieco wilgoci w ciągu wędrówki. Tego dnia padało ponad trzydzieści razy. Tu dodam, że w Szkocji zaczyna się rozumieć, dlaczego w języku angielskim jest tyle różnych określeń na deszcz... ;) Dzięki odpowiedniemu ekwipunkowi wędrówka w deszczu nic nie traci -- dobra turystyczna peleryna naprawdę świetnie się sprawdza w takich warunkach (ja miałam Tatonkę z komorą na plecak – zdecydowanie polecam). Warto też mieć sprawdzone, zaimpregnowane buty oraz ochraniacze lub nieprzemakalne spodnie outdoorowe (Kubie przemokły nowokupione buty i spacer był dla niego mniej przyjemny).


When we were leaving Tyndrum the clouds covered the sky till the horizon so we were prepared for some damp during our walk. That day it raine over thirty times. Here it is worth mentioning, that in Scotland one begins to understand why there is such variety of expressions describing rain... ;) Thanks to adequate equipment walking in the rain losts nothingt – a good outdoor rain-coat is a real must-have in such weather conditions (I had one of Tatonka with a chamber for backpack and I do recommend it). It is also good to have tested, impregnated boots and boot guards or waterproof outdoor trousers (Kuba’s newly bought boots got soaked very quickly and the walk was way less pleasant for him).



W miejscu, gdzie szlak wychodzi z miasteczka Tyndrum, znajduje się ostatni w tej części trasy sklep. Właściciele nie omieszkują tego zaznaczyć w reklamie. Lecz nie tylko sklep jest ostatni -- na tym odcinku nie ma również żadnego campingu (choć są hostele i B&B w Bridge of Orchy). Na tę część trasy nie trzeba zabierać ze sobą zapasu wody, jest jej po drodze pod dostatkiem. Niedługo po wyjściu z miasteczka mija się bardzo ciekawe zlewisko małych cieków wodnych, które wygląda tak, jakby ktoś mocno ponacinał dobrze zakwaszone trawiaste ciasto tuż przed wsadzeniem do pieca -- istny sabat strumieni, łączących się w samym środku w większy ciemny potok. Po przejściu XIX-wiecznego mostu nad torami kolejowymi idzie się przez kilka kilometrów u stóp dość długiego masywu górskiego (Beinn Odhar i Beinn Dorain), niezwykle gęsto żłobionego małymi ciekami wodnymi -- równoległe strumyki są tu oddzielone paskami trawy szerokimi na np. pięćdziesiąt centymetrów. Część tych strumieni przeprowadzona jest pod naszym traktem i następnie spływa dalej po zboczu, jednak niektóre znalazły sobie drogę na powierzchni. Bywa, że na krótszych lub dłuższych odcinkach idzie się po prostu po niezbyt głębokiej, ale jednak mokrej wodzie ;).
Krajobraz w tej części Highlandu są przepiękny, a ponieważ WHW biegnie na pewnej wysokości, podczas spaceru mieliśmy świetny widok na dolinę. Po drodze jeszcze kilka razy przechodzi się pod lub nad torami West Highland Railway.

Where the track leaves the town of Tyndrum, there is a shop – last on this part of the route and the owners do inform the walkers about it. Not only the shop is the last one: for the next 45 km there is no campsite either (although there is a hotel and B&B in Bridge of Orchy). There is no need to carry much water with yourself on this stretch as you will find plenty of it on your way. Only a short distance from the town there is a very interesting basin of little flows, that looks as if someone had cut well fermented grassy bread dugh just before putting it into an oven: a sheer sabbath of brooks joining here into one major dark stream. After you get across a 19th-century bridge over a railway for several miles the route goes at the foot of a quite long massif (Beinn Odhar and Beinn Dorrain). It is incredibly densly carved with tiny flows – parralel brooks are seperated by stripes of grass like 50 cm wide. The majority of these brooks are led under the track and then flows down the mountainside, but some of them found their way on the surface. This means that sometimes you litterally walk on – not deep but still wet – water.
The landscape in this part of Highland is beautiful. As the route goes at some heights we had a splendid view over a valley. There are some more railway crossings on the way – some above and some beneath it.





Przejście pod torami kolejowymi.
A pass under the railway.



W końcu dociera się do Bridge of Orchy (od mostu na rzece Orchy datowanego na 1742 rok), które okazuje się niespodziewanie maleńką wioską. Tutaj na stacji kolejowej, korzystając z przerwy w opadach, urządziliśmy sobie lunch. Kiedy skończyliśmy pić herbatę i zaczęliśmy się zbierać, miłe panie zwróciły nam uwagę, że nie powinniśmy byli w ogóle palić tu ognia... warto zapamiętać – niedużo dalej, bo tuż za mostem, znajduje się dzikie pole namiotowe (można tu nocować, ale należy poprosić o zgodę w hotelu).

In the end there is Bridge of Orchy (it takes its name frome the brigde dated back to 1742) which turns out to be a surprisingly small village. As there was a temporary breake in rainfalls, we had our lunch outside the railway station. When we finished drinking tea and we were just about to leave two nice ladies told us we shouldn’t have had any fire there (we had a camping stove)... it’s worth remembering, especcially because only a short distance further, just beyond the bridge, a wild tent area is located (you can stay here, but you should ask for permission in the hotel first).


Lunch i herbata :D
A lunch and a tea :D
Największy budynek w Bridge of Orchy - hotel.
The largest building in Bridge of Orchy - a hotel.
Rzeka Orchy.
River Orchy.

Bridge of Orchy.

Dokładnie na wysokości kampowiska przy moście WHW rozdwaja się: można wybrać drogę samochodową, idącą przez jakiś czas wzdłuż rzeki Orchy, a więc doliną, lub znacznie przyjemniejszą i atrakcyjniejszą widokowo ścieżkę przez las i wzniesienia – na rozdrożu w lewo.
Przez jakiś czas szliśmy pod górkę, czasem nieco kropiło. Dość szybko wyszliśmy na otwartą przestrzeń, gdzie oprócz rewelacyjnej panoramy Loch Tulla, starego lasu Doire Darach oraz gór Stob Coir’ Ghabhar (Wzgórza owiec) i Stob Coir’ Albannaich (Szczytu Highlandera) należących do pasma Glen Etive, mieliśmy świetny widok na zbliżającą się ścianę deszczu ;).  Zresztą, same zobaczcie!

When you get to the wild campsite at the bridge the WHW will split: you may choose a vehicle road, that follows River Orchy and thus go through the valley, or a way more pleasant footpath through a wood and hills with superb views – on crossroads go left.
For some time  we were walking uphill, it spitted once in a while. After not very long distance we got to an open air. While a fantastic panorama of Loch Tulla, an ancient woodland Doire Darach and the Glen Etive massif (Stob Coir’ Ghabhar – The Hill of the Goats and Stob Coir’ Albannaich – The Highlanman’s Peak) met our eyes, we also saw a wall of rain coming towards us ;). Anyway, have a look yourself!
Ktoś zostawił na szczycie.
Someone left if on the peak.

Deszcz na horyzoncie.
Rain on the horizon.
Coraz bliżej.
Getting closer.
Prawie na wyciągnięcie ręki.
Almost can touch it.
Pada.
It's raining.
I po deszczu. Loch Tulla.
It stopped. Loch Tulla.
Przy drodze co jakiś czas pojawiają się usypane z kamieni stożki – oczywiście, dokładałam swój kamyczek na samej górze (no, to wiemy już, jak powstało Stonehenge?). Po zejściu z widokowego wzniesienia Màm Corraigh minęliśmy Hotel w Inveroran, gdzie zatrzymali się kiedyś państwo Dorothy i William Wordsworth, co Dorothy upamiętniła w swoim dzienniku, oraz Inveroran Cottage. Tuż za nimi, przy moście nad Allt Tolaghan znajduje się niewielkie dzikie kampowisko. Mniej więcej milę dalej przeszliśmy przez Most Wiktorii i dotarliśmy do Forest Lodge, tuż za którym w poprzek drogi stoi brama. Na powieszone są dwie informacje: pierwsza mówi o tym, że przez następnych 16 km idzie się po dawnym szlaku handlowym i późniejszej drodze publicznej łączącej Inveroran i Kingshouse, druga zaś o tym, że dopiero w Kingshouse znajduje się kolejne dzikie kampowisko. Byliśmy już dość zmęczeni, dzień powoli dobiegał końca – postanowiliśmy jak najprędzej znaleźć miejsce, w którym będziemy mogli spędzić noc. Ale o tym już w następnym odcinku...

Here and there along the path there are cones built of stones – I did, naturally, add my own pebbles just at the very top (and now we know, how Stonehenge was created). After having descented the scenic rise of Màm Corraigh, we passed by the Inveroran Hotel (some time ago Dorothy and William Wordsworth stayed there, which Dorothy has vividly described in her diary) and the Inveroran Cottage. Just beyond them, at a bridge over Allt Tolaghan, there is a wild tent area, rather small. We walked on for about a mile to cross the Victoria Brigde and we got the Forest Lodge, just beyond which there is a gate on the track. Two pieces of information are placed there: the first one says that for the next 10 mile the route follow the old trade trail, that later was a public road from Inveroran to Kingshouse; the second one adds that yet in Kingshouse you will find the first subsequent wild campsite. As we were a bit tired so far and the day seemed to be nearing the end, we decided to find a place for the night as quickly as possible. This, however, will be described in the next entry...






Forest Lodge.
***

Odpowiadam:
Repleys:

Iwono, to chyba zupełnie tak jak Ty, nie? My - kobiety - chyba tak mamy ;) Ale dziękuję.

malaala, to modelka Agatona, ale zgadzam się, że wygląda świetnie!

wiewiórka, im więcej takich prac mam do oglądania i pokazania, tym bardziej się cieszę ;) a jakbym kiedyś dostawała tyle zdjęć dzianin zrobionych wg moich tłumaczeń, ile e-dziewiarka dostaje zdjeć rzeczy zrobionych z ich włóczek, to bym wykupiła miejsce na jakimś serwerze i założyła prawdziwą galeryją ;D

agato, nie wszystkie wzory na Ravelry są po polsku -- niektóre tłumaczenia są udostępniane przez projektantki, inne znajdziesz tylko na blogach tłumaczek, a ogromna większość wcale nie jest przetłumaczona. Dziewiarek tłumaczących wzory nie jest wiele i każda z nas ma ograniczony czas, więc siłą rzeczy nie ogarniemy wszystkiego. Jeśli chodzi o chustę Celandine (czy o chustę właśnie? bo jest kilka projektów pod tą nazwą), to nie ma jeszcze ona wersji polskiej - jeśli Ci na tym zależy, mogę skontaktować się z autorką tego wzoru i zaproponować jej przetłumaczenie go, ale najwcześniej dopiero na początku października, ponieważ teraz kończę studia i zupełnie nie mam na to czasu.

4 komentarze:

anust pisze...

piękne zdjęcia pieknych miejsc do tego bardzo obrazowy opis, dziekuję:)))pooglądalam i poczytałam z przyjemnoscią:)

violica pisze...

Taaaak...tak...Szkocja jest piekna, pomimo deszczu jest na co popatrzec.
Mnie uwiodla od pierwszej chwili, gdy popatrzylam przez okienko z ladujacego samolotu.

Agata pisze...

czytam z wypiekami, zdjęciami się zachwycam (tak tylko zaznaczam, że jestem ;) )
Chodzenie w przemoczonych butach jest do zniesienia - do momentu odpoczynku i ponownego startu, brrrr...

Kaja, masz rewelacyjne zdjęcie profilowe! (jeśli się powtarzam, to przepraszam...)

Antonina pisze...

Czytam, czytam z wielka uwagą. Kontempluję przyrodę. Tylko czasu nie było, by wpisać komentarz, bo goście byli.Zdjęcia i zieleń traw - cudowne.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...