czwartek, 4 sierpnia 2011

West Highland Way - Z Kirkton Farm do Tyndrum


FROM THE KIRKTON FARM TO TYNDRUM


Jeśli poprzednia relacja nie jest szczególnie porywająca, to jest tak dlatego, że z każdym dniem trasa coraz bardziej zapierała dech w piersiach i teraz opisuję ją, mając w pamięci najbardziej zjawiskowe miejsca. Te "naj" widoki są doświadczeniem skrajnym i wszechogarniającym: mózg zaczyna szaleć pod naporem przerastającej go liczby odcieni zieleni i zieloności, krajobrazu się nie ogląda, lecz wdycha się go oczami aż do płuc.
If the previous account is not particularly rousing, it is because the route became more and more breathtaking with every subsequent day and I describe whole of it having in memory the most stunning places. Those top views are extreme and overpowering experiences: brain goes crazy under the surge of countless number of shades of greens that surpasses its cognitive abilities. You do not watch the landscape, but breath it in with your eyes deep into your lungs.

Strathfillan
Z Kirkton Farm wyruszaliśmy nieśpiesznie. Nasz najbliższy nocleg był oddalony zaledwie o kilka kilometrów. Pogoda sprzyjała nam tego dnia na tyle, żebyśmy mogli złożyć w miarę wysuszony przez wiatr namiot - krótko mówiąc opady były częste, lecz przelotne ;). Ten odcinek był znacznie przyjemniejszy od poprzedniego, mieliśmy też więcej czasu na zapoznanie się z przewodnikami odziedziczonymi po znajomych. Tuż za wyjściem z campingu zgodnie z drogowskazem skręciliśmy do pewnego miejsca przy rzece Fillan, w którym w Średniowieczu znajdował się Holy Pool (~ święty staw) - jest to rozlewisko, miejsce na zakolu rzeki, w którym z powodu znacznie obniżonego dna (prawdopodobnie tutejsi ówcześnie mieszkańcy przyczynili się do tego obniżenia) oraz ukształtowania brzegów woda jest w znacznym stopniu nieruchoma. Holy Pool było miejscem, w którym dokonywano kilku rytuałów związanych z obrządkiem chrześcijańskim: woda z tego zbiornika miała uzdrawiać chorych umysłowo, wsadzanych do niej w zimie (jak twierdzi autor jednego z przewodników, sama perspektywa takiej terapii musiała przemawiać do osób, które zastanawiały się nad udawaniem choroby, aby zostać zwolnionymi z obowiązków). Była także miejscem sądu nad kobietami oskarżonymi o czary. Kobiecie takie wiązana razem kciuki i duże palce u stóp, a następnie wrzucano do dość głębokiego Holy Pool. Zasady były następujące: jeśli kobiecie udało się wydostać na brzeg, zostawała uzana winną uprawiania czarnej magii i powieszona po wyciągnięciu z wody; jeśli natomiast tonęła, zostawała uznana za niewinną. Tak czy inaczej, nie wychodziła na tym zbyt dobrze (prawie cyt. za tą książką: Tom Hunter, A guide to the West Highland Way, London 1979).

Tak prezentowała się pogoda o poranku w Kirkton Farm.
This is what the weather was like in the morning in Kirkton Farm.
Mniej więcej w takim stanie namiot został zwinięty.
The tent was more or less that wet when being folded.
Unhurriedly were we getting ready to leave from Kirkton Farm. Our next lodging was only few miles away. The weather was good enough to fold the tent when it was more or less dried by the wind - that is to say there were frequent but subtle showers that morning ;). This stretch was way more pleasant than the previous one and we also had more time for studying guidebooks we inherited from our friends. Just beyond the campsite we turned into some bushes, which we did in accordance to a signpost leading to a place in the River Fillan that in Middle Ages was named Holy Pool - it is an actual pool, where because of a lower bottom (current inhabitants of these lands may have had something to do with it) the water is still. The Holy Pool used to be a place of several Christian rituals: its water was believed to cure insanes when plunged in it in winter (according to one guidebook author, the perspective of such a procedure could have appealed to the ones who faked madness to be discharged from their duties). It was also a place of judgement over women accused of magic. Their thumbs and great toes were tied together and thus were they thrown into the water. The rules where as follows: if the woman managed to get out from the pool onto the shore, she was considered a witch and hence burnt. If she drowned, on the other hand, she was found not guilty. "Neither way could they win" (Tom Hunter, A guide to the West Highland Way, London 1979).


Rzeka Fillan, kawałeczek Holy Pool widać w lewym dolnym rogu.
River Fillan, there is a bit of the Holly Pool in the left bottom corner.

Pogoda była piękna, łagodny deszcz towarzyszył nam przez większą część drogi. Przechodziliśmy kolejno wzdłuż farmy Dail Righ, na której terenie znajduje się pole bitwy pomiędzy Robertem Brucem (kontrowersyjna postać w szkockiej historii, pamiętacie Bravehearta?) i MacDougallem z Lorn 1306. Następnie szliśmy nad jeziorem, do którego (wg pary przygotowującej się do łowienia w nim ryb) po bitwie wrzucony został miecz Bruce'a. Tuż przed campingiem jest miejsce, w którym w XVIII i XIX wieku znajdowały się zabudowania sławnej niegdyś kopalni ołowiu. Przedsięwzięcie przynosiło zyski pomimo bardzo wysokich kosztów transportu na południe, spowodowało jednak znaczne zanieczyszczenie gleby - do dziś na tej ziemi niewiele wyrosło.
Musicie przyznać, że byłam dobrze
zabezpieczona przed deszczem ;)
You must agree I was properly prepared
for the weather ;)
Trasa z Kirkton Farm do Tyndrum różni się znacznie od początku naszej drogi: ścieżka bywa wąska, tak jednoosobowa, nie podąża dokładnie starą drogą wojskową, wiedzie natomiast przez piękne nowozalesiane przez tutejszą społeczność tereny. Jest łatwa i ma swoje walory.


The weather was very nice, subtle rain accompanied us for the majority of the way. We walked along the Dail Righ farm, in area of which there is the field of the battle between Robert the Bruce (quite controversial character in Scottish history, do you remember Braveheart?) and MacDougall of Lorn in 1306. Then we walked along the shores of a lake into which (according to a couple who was preparing to do some fishing in it) the Bruce's sword was thrown after the battle. Just before the campsite in Tyndrum we came across a place where in the 18th and 19th centuries were located a once-famous lead mine. Extracting lead there brought in a profit even despite transporting it southward was very expensive. It has caused, however, significant soil polution, so that even until today little has grown there.

The route from Kirkton Farm to Tyndrum differse a lot from the beginning of our hike: the path is sometimes quite quite narrow, one-man let's say, and does not follow the old military road. It yet leads through beautiful areas newly-forested by the local community. It is easy and has its beauty.


Pogoda była zmienna.
The weather was changing.
Dochodzimy na camping, zwróćcie uwagę na kolor wody.
We are riching the campsite. Take a closer look of the water.
Camping w Tyndrum jest niezwykle zadbany, uporządkowany i oferuje nocleg w bardzo przystępnej cenie (£14 za dwuosobowy namiot, £16 za 3-4-os. i £18 za 5-8-os.). Prysznic jest wliczony w cenę, w łazience jest suszarka do włosów, a warunki higieniczne robią niezwykle pozytywne wrażenie. W tym samym budynku znajduje się też pomieszczenie z dwiema pralkami (ok. £3 za pranie) oraz suszarką (również £3 za 45 min), a także mikrofalówką dostępną bezpłatnie. Niestety, brakuje szuszarni (co przyprawiło nas o nieco stresu, ponieważ suszarka bębnowa nie była w stanie skutecznie wysuszyć naszego ręcznego, nieodwirowanego prania), oraz zadaszonego miejsca do przygotowywania posiłków. To ostatnie wynika prawdopodobnie z faktu, że w Tyndrum jest pub i trzy inne lokale podające jedzenie i zachodnio-europejscy turyści po prostu nie gotują na campingu.
Plakat jest oryginalny.
This poster is genuine.
No właśnie. W Tyndrum poszliśmy do miejscowego pubu, w którym było bardzo lokalnie: my sączyliśmy miejscowe ale, a lokalsi pykali kolejne rundy lokalnej odmiany bilarda; jeśli ktoś z przyjezdnych chciał się z nimi zmierzyć, był chętnie przyjmowany do rozgrywek. Ceny w pubie przyjazne: £2,50-£2,80 za piwo, £4,95 za zupę i burgera z frytkami.


The campsite in Tyndrum is very trim and prices there are really affordable (£14 for a two-man tent, £16 for a 3-4 man tent and £18 for 5-8 man tent). Shower is included in the price, there is a hairdryer in the toilets, and the sanitation there makes an excellent impression. In the same building there is a room with two washing machines (ca. £3 for a cycle), a tumble dryer (also £3 for 45 min), and a microwave accessible for free. Unfortunately, there is no drying room there (which was quite an inconvenience for us, as the tumble dryer couldn't have managed to efficiently dry our hand-washed, non-spun laundry) and no roofed area for cooking either. The latter is probably a result of the fact that western European tourists go out to have their meals in a local pub or three other gastronomic outlets in the town.
Speaking about pub, we obviously popped in and it was very local indeed: we were sipping local ales and local people were playing a laocal variant of billiards. If any of the tourists wanted to square up to them, he was readily accepted. Prices in the pub were friendly: £2,50-£2,80 for a pint, £4,95 for a soup and a burger with chips.


Tak wyglądał nasz namiot na campingu w Tyndrum. Wyznaczone miejsce,
wytyczone ścieżki, dostęp do wody pitnej oraz prąd przy każdym stanowisku.
This is our tent at the Tyndrum campsite. Allocated pitches,
delineated paths, drinking water and electricity available at every pitch.
Można tam wynająć taki ot apartamencik.
Such an apartment is available there.
Tu przyszliśmy wieczorem na ale.
Here did we pop in for an ale.


---


Odpowiedzi na wasze komentarze:
Replys for your comments:



wilddzik, nie gniewam się zupełnie :), i mam nadzieję, że kolejne odcinki wyprawy też polubisz.


minimysz (i wszystkie zainteresowane), problem ze ściągnięciem polskiego pliku pojawia się, niestety, nadal w różnych przypadkach: niektóre osoby widzą po prostu tylko trzy pliki, a nie sześć; zaczynamy jednak rozumieć, w czym leży problem (niestety, systemowy) i postaramy się go jak najszybciej rozwiązać :)


Marto, ja nie cierpię zorganizowanego wypoczynku, do szału by mnie doprowadzało, gdybym musiała się podporządkować jakimś z góry zaplanowanym przez kogoś innego punktom - kojarzy mi się z to z wycieczkami szkolnymi i to jest bardzo złe skojrzanie. Wielogwiazdkowe hotele jednak lubię, odrobina luksusu jest dla mnie dużą przyjemnością. Pomimo tego, na trzytygodniowe wakacje trawa, namiot, krzaki i strumyk oraz wszystko, co wiąże się z samodzielnym przemieszczaniem się na własnych nogach przez niespaczone nadmiarem cywilizacji tereny, są bardziej pociągające niż wszelkie możliwe gwiazdki ;]


Elżbieto, przyjmuję z radością :)


Kacha, zazdrość może być też motywująca ;)


Ewo, wyrwaliśmy się zupełnie i to była jednak z największych zalet tej wyprawy właśnie obok niesamowitych widoków.
Bardzo Ci dziękuję za feedback odnośnie tłumaczeń :). Jeśli cokolwiek jest w nich niejasnego (np. w stokrotkach), daj mi znać, postaram się poprawić lub wytłumaczyć instrukcje.


wiewiórka, plecak na plecy, dowód w dłoń i marsz na lotnisko - jak wylądujesz, nie już ma wyjścia: jakoś musisz dojść na to drugie i na tym to wszystko polega ;) a co do dźwigania, będzie o tym chyba osobny post... :)


samosiu, też chodziłam po Bieszczadach i bardzo dobrze je wspominam, chociaż Szkocja to jednak zupelnie inny wymiar. Natomiast jeśli chodzi o Semele, nie ma możliwości kupienia wzoru u mnie (ewentualnie mogę pośredniczyć w zakupach na Ravelry, ale jeśli masz swoje konto, to samodzielnie będzie Ci łatwiej), bo on nie jest moją własnością. Ale mam dobrą wiadomość - tłumaczenie jest na Ravelry, tylko niektórym osobom system robi psikusa i nie pokazuje plików z tłumaczeniami, co postaramy się jak najszybciej poprawić. Tymczasem w razie problemów można pisać bezpośrednio do Åsy z prośbą o plik (spróbuję wkrótce zredagować taką prośbę, żeby osoby nieznające angielskiego mogły z niej skorzystać).


malaalu, ja też - z powrotem! ;)


Antonino, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, moje relacje będą się nieco różnić od Twoich, chociaż często odnoszę wrażenie, że mamy trochę podobny sposób wędrownego poznawania świata. Postaram się podawać najciekawsze informacje, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że będą bardzo okrojone.

5 komentarzy:

Jadzia pisze...

wspaniale wyglądasz zabezpieczona przed deszczem. Gdy Cię zobaczyłam pomyślałam : co by pomyślał o Ziemianach , ufoludek, gdyby jako pierwszą zobaczył Ciebie. Pozdrawiam.

tkaitka pisze...

Fantastycznie opowiadasz!

Antonina pisze...

Czytam, czytam z przyjemnością. Chętnie dowiaduję się nowych rzeczy.Można prosić o więcej zdjęć?
Znakomicie wyglądasz w tej pelerynie.
Niestety ja nie mogę sobie pozwolić na dłuższe wyjazdy (nawet kilkudniowe) ze względu na problemy rodzinne, więc moje wędróweczki z konieczności są jednodniowe lub zaledwie kilkugodzinne i niestety po najbliższym terenie. Chociaż i dziś ruszyłabym na wyprawę z plecakiem... Szkoda marzyć.
Pozdrawiam.

Agata pisze...

mam podobne podejście do zorganizowanego "wypoczynku" :)

też proszę o więcej zdjęć! bo czytam z wypiekami na twarzy :)

samosia pisze...

Świetnie się czyta Twoją relację. Tak się składa, że moja córka (19 lat) jest teraz na trasie Camino Santiago de Compostella. Ma się rozumieć, że jej wędrówka ma trochę inny, religijny charakter. Ale w rozmowie tel. powiedziała, że idąc czuje się wolna i kocha kazdy kamień na drodze. Pisze dziennik, ciekawe czy pozwoli mi przeczytać:) Jesli chodzi o Semele, już mam, kupiłam, ściągnęłam, i niebawem powstanie MOJA. Okazało się że plik z polskią wersja pokazywał sie dopiero po zrobieniu wpłaty - po prostu nie wiedziałam. Juz wszystko OK. Dzięki!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...