Nie mogę nigdzie znaleźć zdjęć, jak to wszystko wyglądało jeszcze wczoraj przed wieczorem. Trudno, kiedyś się uzupełni. Za to teraz udokumentuję stan mieszkania po zmianach :). Pojechaliśmy wczoraj do Ikei, tak z głupia franc, żeby zakończyły się conocne wojny o moją (!) poduszkę. I kupiliśmy stół:
Marzyłam o stole w naszym mieszkaniu od dobrych kilku miesięcy. Malutki stolik do kawy, przy którym do tej pory na wpół zgięci jadaliśmy posiłki, poszedł w odstawkę pod wiszące składane krzesła (które też są naszym niedawnym sukcesem :). Mały stół, ale wymagał większych zmian. Okazało się, że żeby nowy zakup miał w ogóle rację bytu w jedynym pokoju, w jakim mógł ją osiągnąć, tj. w salonie, konieczne jest przemeblowanie. Po chwili pojękiwań i kolacji (już przy nowym stole), przestawiliśmy więc biurko, co okazało się doskonałym rozwiązaniem samo w sobie. Wtedy, już prawie zupełnie zadowolonym z siebie, ukazał się nam zagracający przestrzeń fotel i konieczność utylizacji starej, ohydnej, brudnej, rozjeżdżającej się zielonej kanapy, która zajmowała idealne na fotel miejsce a służyła nam jedynie do przesypiania gości. Proces destrukcji tego obrzydliwego już mebla przyniósł mi niewymowną satysfakcję (przy okazji - kto wiedział, że te tanie kanapy z Ikei mają stelaż sporządzony ze styropianu z zaledwie jedną jedyną drewnianą listewką? oto sekret ich cudownej wagi, nawiasem mówiąc - ich jedynej, obok ceny, zalety). Tak oto po trzech godzinach (w trakcie których dokonaliśmy jeszcze przesadzenia trzech kwiatków), uzyskaliśmy następujący, niezmiernie nas zadowalający efekt :)
No i teraz mogę się tu czuć jak w domu :). A jak przyjemnie je się śniadanie pod oknem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz