poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Rany

Gdyby ktoś czytał tego bloga, to by mnie zaraz przeklął, bo nie "łączę się w bólu" i grzeszę przeciwko "żałobie narodowej". Ale dla mnie ta cała żałoba narodowa to jedna wielka szopka. Wszyscy tak straszliwie rozpaczają, tak ich żal i tęsknota za zmarłym prezydentem rozrywa, że "dzisiaj nikt się nie liczy z pieniędzmi", więc znicze pod Pałacem Prezydenckim mają kilkaset procent przebitki, ale "niech się biznes kręci, dzisiaj nikt się nie liczy z pieniędzmi" (to brzmi prawie jak mantra). To straszna tragedia, czegoś takiego jeszcze nie było w Polskiej historii! Nie? A zawalenie się hali w Katowicach to co - farsa? A wszystkie katastrofy w kopalniach? A rozstrzelania robotników? Chyba zaczynamy historię od 1990 w takim razie. Nie!, to przecież co innego, tutaj prezydent z małżonką, elita kraju - cały naród przeżywa tę tragedię!! Ponad podziałami!! A ja tu plugawa przeciw polskiej jedności bluzgam!... Połowa tego rozrzewnionego narodu jeszcze przed trzema dniami splunęłaby temu prezydentowi w twarz, gdyby miała okazję, a teraz wizerunek tej twarzy będzie zgodnie oblewać łzami. Taaak... umiemy się łączyć w obliczu tragedii. Kiedyś nam wieszcze, a teraz media niezawodnie w tym pomagają - jak mnie to mierzi: w radiu ciągle słyszę tylko "tragedia", "to niewyobrażalne" - i myślę sobie tylko, że słabą wyobraźnię ma ten naród wychowany od podstawówki na romantycznej lekturze.
Po trzech dniach zdychania w gorączce wreszcie podniosłam się na lędźwiach i chciałam coś na szydełku porobić pomiędzy czytaniem, to na wszystkich prawie blogach czarne wstążki i to samo, co mediach: "tragedia, tragedia" - jakby te wszystkie kobiety nie miały własnego życia, tylko tę narodową żałobę za robotę.  A ja jako kobieta ubolewam nad tym, że w klepsydrze o Marii Kaczyńskiej napisali jedynie, że była dobrą żoną Prezydenta i dobrą matką i córką i to wszystko, co w życiu osiągnęła. Ubolewam nad tym, że w artykule o "wybitnych kobietach, które zginęły w tej katastrofie" napisano zaledwie po kilka słów o każdej z nich, podczas gdy o pozostałych są całe strony. Ubolewam nad tym, że zdjęcia z Okęcia, na których widać rozżaloną córkę prezydenta, są zatytułowane "Jarosław Kaczyński przy trumnie brata". I nikt nawet nie piszę, jak ta córka prezydenta się nazywa. Nie, tu nie chodzi o mój feminizm, chociaż to też jest smutna prawda, że "w obliczu tak wielkiej tragedii" żałujemy tylko facetów (kobiety przecież swoim zwyczajem popłaczą po cichu).
A wracając do tej ogólnonarodowej żałoby: Smutne śluby w dniu narodowej tragedii - to przecież jakiś absurd! Felietonik naciągany, aż puszcza w szwach, ale sama jego idea poraża propagandą i dydaktyzmem.
Doprawdy, o ile w sobotę usiłowałam w sobie wzbudzić jakiś rodzaj żalu, bo
  •  cholera - prezydenta nam zabiło (i kandydatów na jego urząd w najbliższych wyborach) i korpus dowódców wojskowych,
  • co musieli czuć Ci ludzie, na kilka minut lub kilka sekund przed śmiercią, kiedy już wiedzieli, co się zaraz stanie, bo ich najbliżsi czują teraz straszny głęboki ból,
to dziś tą "narodową tragedią" wymiotuję i cała ta szopka działa mi na nerwy.
I studenci też dzisiaj masowo wolą stać w tłumie pod tablica katyńską w Novum i celebrować tragedię niż odbyć zajęcia.
Ach, właśnie a na ten niespotykany wcześniej w naszej historii kryzys najbardziej podatna na tego rodzaju bodźce tkanka zareagowała tak: "inwestorzy na giełdzie akcji i rynku walutowym nie dostrzegli żadnego ryzyka destabilizacji państwa i bardzo spokojnie zareagowali na sobotnią katastrofę i śmierć polskiego prezydenta. Ceny akcji w poniedziałek rano lekko poszły w górę, złoty jest stabilny."
A taki mamy kryzys: jedna z dominujących partii zyskuje znaczącą przewagę, zwłaszcza w związku z osobą marszałka sejmu i nadciągającymi wyborami i czy na tym popłynie czy poleci, to może być punkt zwrotny w polskiej polityce, na który z niecierpliwością i bez nadziei czekano. I oprócz już od wczoraj szczekającego z ambony ojca prezesa nikt nie odważy się o tym powiedzieć inaczej niż jako o możliwości jakiegoś abstrakcyjnego "pojednania" (wtf?!) przez najbliższych kilka lat, a przynajmniej miesięcy. Chociaż zaczną sobie pluć w twarze i kombinować i się skradać za swoimi plecami już za kilka dni, już za chwilę...

I Ci ludzie, te stare baby płaczące, że "takiej tragedii to jeszcze nie było" - nie pamiętają jak boli strata własnego dziecka, rodzeństwa lub rodzica, bo je teraz o niebo więcej boli śmierć prezydenta.

Co za tragedia!

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...