czwartek, 30 września 2010

Home, sweet home... czyli powrotnie z Manchesteru

Tak. Wczoraj wróciliśmy z tego miasta, które myśli, że stół służy do tańca. Z kraju, w którym formalności to pestka, a deszcz to piękna pogoda. Właściwie największym minusem Manchesteru jest absolutny brak pasmanterii - wyobrażacie sobie? Nawet tamtejsze dziewiarki na to narzekają, czytałam na ich forum, że właściwie nie mają innego wyjścia jak kupować wszystko przez internet. Raz - dosłownie raz - udało mi się znaleźć kącik z włóczkami w pewnej galerii handlowej w Trafford Centre, ale ceny co nieco mnie powstrzymały od zakupów. Na szczęście, jak już pisałam, jest to największy minus tego miasta :). Będzie trochę o pozostałych, ale zacznę od pozytywów - mają zdecydowaną przewagę.


Ogrom monumentalnej dziewiętnastowiecznej architektury - przemysłowej i nie tylko, głównie neogotyckiej, ale również klasycystycznej, z potężnymi oknami i niezwykłymi przestrzeniami wewnątrz. W ogóle przestrzeń jest hasłem wywoławczym, jeśli chodzi o charakter miasta. Manchester jest co prawda mniejszy niż Kraków, ale zupełnie inaczej zbudowany: centrum życia stanowi tak zwane City, czyli właściwy MCR, jednak to nie tu mieszkają ludzie zamieszkujący całą aglomerację - dookoła miasta posadzone są małe miasteczka-satelity, świetnie skomunikowane z głównym ośrodkiem. Dzięki temu ludzie nie  mieszkają sobie na głowach, a panorama miasta tuż za granicami ścisłego centrum jest bardzo małomiasteczkowa. Jeśli kiedyś słyszałyście o monotonnych ceglanych angielskich domkach z małymi ogródkami, to znajdują się one właśnie tutaj. To prawda, że są monotonne - w całych dzielnicach stoją szpalery identycznych czerwonych jednopiętrowych budyneczków. Prawdą jest również, że wygląda to całkiem dobrze... przynajmniej dopóki mieszkańcy dbają o swoje lokale, a to nie jest częsta przypadłość. Otóż musicie wiedzieć, że takie szeregowce są masowo budowane przez miasto, z pieniędzy publicznych, dla mniej zamożnych (i zupełnie niezamożnych) części społeczeństwa - mieszkanie w nich można wynająć za bardzo niskie kwoty, a w pewnych wypadkach nawet dostać za darmo. Dlatego zamieszkują je głównie imigranci (czyli np. Polacy) i ubożsi Anglicy. W zależności od stopnia zintegrowania danej społeczności poszczególne miasteczka satelity wyglądają bardzo ładnie i mają bujne życie społeczne albo wyglądają mizernie i nic się w nich nie dzieje.
Wróćmy jednak do centrum. Tutaj wzdłuż BARDZO SZEROKICH ulic piętrzą się BARDZO WYSOKIE BUDYNKI. Wiele osób twierdzi, że ze względu na taką architekturę Manchester jest brzydkim miastem. Moim zdaniem jest niesamowite i piękne. Co innego mu szkodzi i to poważnie. Pomiędzy strzelistymi czerwonymi lub beżowymi kamienicami nierzadko stoją znacznie nowsze: zupełnie współczesne, lustrzane, zazwyczaj wpasowane w otaczającą pierzeję, lub pewne... hm, pomyłki architektoniczne z lat '60. No, niestety - są miejsca w Manchesterze, gdzie pięćdziesiąt lat temu wyburzano dziewiętnastowieczne budowle, by na ich miejsce wstawić żelbetonowy klocek. Na szczęście nawet wtedy zdarzały się udane pomysły, które teraz po pewnej restauracji mają szansę również budować niepowtarzalny charakter miasta.




Pomimo mocnego wrażenia, jakie wywierają widoki takich wysokości tuż przed nosem na każdym skrzyżowaniu, w Manchesterze jest coś, co dominuje nad całą panoramą miasta: holet Hilton - kilkakrotnie wyższy od dowolnego innego budynku w całym założeniu.


Są też łodzie, takie jak te na ostatnim zdjęciu. W tych łodziach (a może to się nazywa inaczej, tylko ja tego nie wiem), ludzie mieszkają i tak jak w każdym innym lokalu mieszkalnym uprawiają kwiatki, myją sałatę na obiad i...


W okienku tej łodzi widać, jak pewien pan myje w zlewie sałatę na obiad.
Nie dziwił się obecności turysty z aparatem ;)

...dziergają :)



No, dobrze. To tyle na dzisiaj. Będzie dużo więcej: o kuchni, o imigrantach, trochę o bibliotece (w końcu to tam spędziłam większość czasu), o angielskich parkach i wyprzedażach i o tym, jak włączyłam alarm przeciwpożarowy...


Anust, to chyba prawda, że masz specjalne podejście. I zdolna z Ciebie bestia musi być :). Ja mam problemy z ogarnięciem jednego kierunku, a ITS (indywidualny tok studiów) mam, bo kombinuję jak koń pod górę... Czyli teraz zajmujesz się nauczaniem specjalnych dzieci? :) Kiedyś miałam takie marzenie, żeby założyć w Krakowie przedszkole prowadzone metodą Montessori. Nawet zdawałam na psychologię stosowaną (nie śmiej się, nie wiedziałam, że powinnam obrać inną drogę, a psychologia była taka modna;) i chociaż się dostałam, jakoś tak wyszło, że zostałam polonistką z bożej łaski.

4 komentarze:

anust pisze...

No chwała Panu, że wróciłaś, bo mi statystka na łeb poleciała jak nie zaglądałaś:)

3nereida pisze...

Te dzbanki w ubrankach są super ,to okno to chyba tez mini wystawa ,a rzeczy w nim sa na sprzedaż . Fajna wycieczka .U nas tez tak robiono i robi sie nadal , ze zabytkowe budynki musza ustapic pod naporem nowego, niekoniecznie ładniejszego.

kai pisze...

Tak, tak, te niebieskie okienka to też łódka, na której ktoś prowadzi dziergaczy interes. Jest np. oferta wydziergania "marynarskiego" swetra z włóczki 100% merino za 80 funtów lub z akrylu za 40 :).
Różnica pomiędzy nami a nimi jest taka, że oni prężnie zastępują architektoniczne pomyłki nowymi, często świetnymi budowlami, a u nas to tak stoi i szpeci bez końca...

tkaitka pisze...

Wpadłam tu zapóźniona taka, ale nie chciałam Ciebie czytać w biegu, a na spokojnie.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...