sobota, 6 sierpnia 2011

Jogurty Müller w Europie B

MÜLLER YOGHURTS IN THE SECOND-CLASS PART OF EUROPE

O tym, że Guinness po wywiezieniu z Irlandii smakuje inaczej, wie każdy miłośnik tego stouta. Nie myślałam jednak, że jest tak również z innymi, mniej "lokalnymi" produktami. A jednak.

The fact that Guinness tastes differently when transported outside Ireland is known to every enthusiast of this stout.  I did not, though, suppose this relates also to other, less "local" products. Yet it does.

W tym roku (jak w każdym) znowu odkryłam na Wyspach coś pysznego -- jogurty z kącikami owocowymi firmy Müller. Po dwóch tygodniach wcinania zupek chińskich i burgerów z frytkami (od święta) naszła mnie ogromna ochota na jogurt. W najbliższym sklepie na produkty Müllera była atrakcyjna promocja, więc zakupiłam od razu cztery sztuki. Po pierwszym opakowaniu, pozostałe trzy znikły bardzo szybko i od tego dnia zjadaliśmy po dwa  dziennie. Były fantastyczne: jogurt gładki w smaku, a konfitura... w malutkim rożku kryło się po kilka malin i jeżyn. Całych! I ten pyszny sos, w którym były zanużone, mmm... pychota! Smakowały jak prawdziwe, prosto z krzaka, tylko z zawiesistym sokiem.
Kiedy wracaliśmy do domu, wiedziałam, że będę poszukiwać tych deserów w Polsce. Widziałam inne produkty Müllera w sklepach, więc liczyłam na to, że i te się znajdą. No i znalazły się na pierwszych zakupach, co prawda kolor opakowania inny (niebieski zamiast zielonego), ale to przecież nie problem, ważne, żeby zawartość była taka sama.
Kiedy przedwczoraj przyjechaliśmy z zakupów, tuż po ich rozpakowaniu otworzyłam mój jogurt -- a miałam na niego ogromną ochotę już przy półce sklepowej i nie mogłam się doczekać. Przelałam zawartość rożka do jogurtu, zamieszałam łyżeczką, nabrałam, z zamkniętymi oczami włożyłam do ust i... otworzyłam oczy, a zamiast spodziewanego uśmiechu na mojej twarzy pojawił się wyraz rozczarowania. Deser smakował zupełnie inaczej niż w UK. Przyjrzałam się produktowi, który trzymałam w rękach: kilka kawałków rozdrobnionych malin i ciemnoróżowa breja udająca konfiturę, taki tani dżem.

This year (like each other one) I have found something delicious on the Isles - Müller Corner with fruits. After two weeks of eating instant soups and burgers with chips (once in a blue moon) I felt like having a yoghurt. Müller's products were on a very attractive special offer in the nearest grocery, so I bought four yoghurts of theirs at once. After opening the first one the rest disappeared very quickly and since then we ate these desserts twice a day. They were fantastic: the yoghurt was so creamy, and the preserve... in the little corner there were several raspberries and blackberries. Whole fruits! And this delicious sauce they were dipped in, mmm... yummy! The fruits tasted like real ones, just picked from the canes, but in a thick juice. When we were coming back to Poland, I knew I would look for these desserts here. I had seen other products of Müller in Polish stores so I was hoping that I would find these particular ones as well. And I did when doing the first major shopping, the packing colour was admittedly different (blue instead of green) but this didn't seem to be a problem; the only thing that mattered was that content should have been the same.
When the day before yesterday we came back home, just after unpacking the shopping, I opened up my yoghurt -- I dreamed about it since I discerned it on the store shelf and I couldn't have waited. I poured the fruit corner content to the yoghurt, stirred it with a tea spoon, scooped up, with my eyes closed I put it in my mouth and... I opened my eyes. Instead of an expected smile, on my face there appeared an expression of disenchantment. The dessert tasted completely different than in UK. I took a closer look of the product I was holding in my hands: few bits of ground raspberries and a dark pink goo pretending to be a preserve, like a cheap jam.

Zadałam sobie pytanie, z czego wynika taka różnica w jakości i smaku tego samego produktu tej samej firmy w Polsce i na Wyspach. Owoce u nas są z reguły smaczniejsze, mleko mamy w porządku, koszty produkcji niższe -- no, to w czym problem? Sprawdziłam miejsce produkcji: BYL (co to znaczy?!) i jakieś cyferki, producent: Molkerei Alois Müller ... Arestried, Niemcy. I wtedy do mnie dotarła cierpka prawda - mieszkam w Europie B. Naturalnie, byłam świadoma tego, że u nas produkty globalnych marek są gorszej jakości niż w państwach Europy Zachodniej, mimo że płacimy za nie zupełnie porównywalne kwoty: proszki do prania gorzej piorą, kawa jest mniej kawowa, makaron był nawet kiedyś (całkiem niedawno) przez Włochów dociążany mąką zawierającą metale ciężkie, żeby można było pakować mniej do paczek. A jednak nie spodziewałam się tego po jogurcie, za który płacę w Polsce 2 zł, a w Szkocji kosztował £2 za 4 sztuki (£1 ~ 4,60 zł, czyli płacimy za te desery prawie tyle samo). Nastawienie producenta przedstawia się zatem następująco: Polacy są przyzwyczajeni do gorszej jakości, więc można im ją sprzedać w tej samej cenie, w jakiej Brytyjczykom sprzedajemy lepszą.

I have asked myself a question, what is the reason of the colossal difference between the quality and taste of the same product, the same brand, in Poland and in UK. The fruits are usually more tasty here than there, our milk is ok and plenty, costs of production are lower -- so what's the problem? I checked the place of production: BYL (what does it mean?!) and some figures; producer: Molkerei Alois Müller ... Arestried, Germany. And just the bitter truth got through to me: I live in the worse part of Europe. Naturally, I was aware that global brands products are of lower quality here than in Western Europe, even though we pay the same or more for them: the washing powders wash worse, the coffee is less coffee, there was a time (and it wasn't long ago) when Italians added a flour containing heavy metals to pasta exported to Poland, so that there was less pasta in a packet. But still, I had not expected the same of youghurts, for which in Poland I pay 2 PLN, and in Scotland £2 for 4 (£1 ~ 4,60 PLN = we pay for these desserts almost the same money). The company's attitude, therefore, presents like as follows: Poles are accustomed to bad quality, so we can sell it to them for the same price we sell Brits a better quality.

Zawiodłam się bardzo na tym jogurcie i na producencie. Firma Müller uświadomiła mi dobitnie, że jestem klientem drugiej kategorii, bo zarabiam w złotówkach.

I am very disappointed with the yoghurt and the company. The Müller firm has given me a simple communiqué: I am a second-class customer, because I earn in PLN.

---

Aktualizacja: o tym, że deser nazywa się w Polsce Müller Mix, a w UK Müller Fruit Corner zorientowałam się dopiero, kiedy zaczęłam dokładniej sprawdzać informacje o produkcie. Odmienna nazwa wydaje się być ciekawym sposobem na uniknięcie różnic w jakości produktu.

Update: that the dessert in Poland is named Müller Mix and in UK Müller Fruit Corner I have found out yet when I began to check the information about the product. The different name seems to be an interesting way to escape responsibility for differences in the product's quality.

---

Odpowiedzi:
Answers:

Jadziu, dziękuję. Sama myślę, że wyglądam jak skrzat przygotowany do walki o przetrwanie ;)

Dziękuję, Elżbieto, chyba nabieram wprawy.

Antonino, obiecuję więcej zdjęć od kolejnego posta. Ich znikoma liczba do tej pory wynika z tego, że miałam tradycyjny aparat na kliszę i tylko trzy filmy, więc początkowo bałam się robić zdjęcia, żeby nie zmarnować klatki; potem mi przeszło ;).
Często, kiedy nie mamy z Kubą czasu i możliwości dalszego wyjazdu, też wybieramy się gdzieś w okolice i te nasze wycieczki są bardzo podobne do Twoich, też bardzo je lubię. A może kiedyś też będziesz mogła wyruszyć gdzieś dalej.

Agato, będzie więcej, będzie - już od następnego posta :)

O, dzienniki z podróży są rewelacyjne! Samosiu, musisz go koniecznie przeczytać! Poza tym to świetne źródła dla badaczy kultury, historii, literatury... możesz powiedzieć córce, że jej diariusz będzie miał kiedyś ogromną wartość :)
Cieszę się, że udało Ci się ściągnąć Semele (niestety, dla niektórych przekład nadal jest niewidoczny). Bardzo chcę zobaczę gotową chustę, a jeśli się zgodzisz, to chętnie zaprezentuję ją i tutaj :)

3 komentarze:

tonka pisze...

Słyszałam kiedys wypowiedz rzeczniczki niemieckiej firmy Henkel(od proszków )że ,owszem,proszki produkowane na kraje byłego bloku wschodniego maja I N N Y skład bo ,po prostu,mieszkańcy tych krajów maja inne upodobania czy jakoś tak.Czyli co,my lubimy niedoprane szmaty?!Słów brak...
Tak samo pewnie tłumacza to ci od jogurtów cz kawy.

Dorothea pisze...

Dzięki za info - jakoś mnie do nich nie ciągnęło, a teraz nie kupię na pewno.
Do Europy-A mam kilkaset metrów.
Proszki są nie-do-porównania.
Przykre.
Ba - wstrętne.
Ja tam mam upodobanie do czystych ciuchów.

Anonimowy pisze...

Ja również zajadałam się tymi jogurtami będąc w Szkocji i gdy wprowadzili je w Polsce bardzo się z tego powodu ucieszyłam. Jednak muszę przyznać, że coś im jednak brakuje, a szkoda.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...