Naobiecywałam wpisów podróżnych i kulinarnych, a niczego do tej pory nie zrealizowałam. Pora by była to nadrobić. Niestety zdjęć z czwartkowej uczty nie ma, bo wszystko było robione w takim pośpiechu, że kiedy już zasiedliśmy do stołu, wszyscy od razu zaczęli jeść i nie było mowy o wyciąganiu aparatu. A smaczne rzeczy były i wyglądały niczego sobie... Trudno, teraz dwa tygodnie DIETY KOPENHASKIEJ. Zobaczymy jak mi pójdzie - dzisiaj pierwszy dzień i na razie trzymam się świetnie :).
Dieta kopenhaska to taka "dieta cud" krążąca po gazetach i w internecie. Pewnie nigdy bym jej nie spróbowała, gdyby nie poleciły mi jej dziewczyny z forum o odchudzaniu. Plan jest taki: teraz DK, potem dwa tygodnie lekkiej kuchni włoskiej, potem korzystanie z owoców lata i na jesień, kiedy ponownie zabraknie malin, borówek i innych jagód, najprawdopodobniej Dukan. Jeśli ktoś ma ochotę się przyłączyć - zapraszam.
Podobno ta DK bardzo wycieńcza organizm, ale powiem wam szczerze, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego, bo jak tak się przyglądałam menu z przodu, z tyłu i z każdej innej strony, to całkiem tego sporo jest i dość zdrowe. Np. dzisiejszy plan żywieniowy to:
filiżanka kawy z łyżeczką cukru na śniadanie - mały zgrzyt, bo ja lubię kawę, ale z mlekiem i BEZ cukru,
20 dkg befsztyku wołowego usmażonego na odrobinie oliwy i sałata z oliwą i sokiem z cytryny - no, to całkiem porządny obiad jest...
2 jajka na twardo, szklanka szpinaku i pomidor - na tak obfitą kolację, to nie często sobie pozwalam.
Tak więc nie wiem, dlaczego by ta dieta miała być taka katorżnicza - stosowałam już bardziej skąpe i było ok. Po(ży)jemy, zobaczymy.
A potrawy z czwartku z pewnością się kiedyś powtórzą, pewnie całkiem nie za długo - i wtedy na pewno przedstawię i przepisy i zdjęcia :) (tarta borówkowa jest mniam! a gruszki z serem pleśniowym i orzechami to jedna z najpyszniejszych rzeczy, jakie w życiu jadłam!).
A teraz trochę nadrabiania zaległości:
Wiecie, co to jest? Nie? Ha! To ja wam powiem :) To jest Zamczysko! Tak, tak - to nie wzrok was myli, lecz nazwa. To, co widzicie na zdjęciach, to największa ze stolic państwa Wiślan, a konkretnie główna i najwyżej położona część grodziska w Stradowie (województwo świętokrzyskie). Gród ten obejmował obszar około 20-25 ha (samo Zamczysko 1,5 ha) i mógł być zamieszkany przez od kilkuset do 4 tysięcy osób. Funkcjonował od VII do XI wieku, jeszcze po podbiciu ludu wiślańskiego przez Polan i należał do tzw. wielkich grodów Wiślan. W IX wieku stracił swoje prawdopodobnie wysokie znaczenie administracyjne na rzecz Wiślicy. Gród główny był otoczony potężnymi wałami, fosami i trzema podgrodziami z własnym systemem wałów, które do dzisiaj mierzą kilkanaście metrów wysokości i robią naprawdę duże wrażenie.
A taki jest widok z wałów Zamczyska na dolinę potoku Stradomka:
Pierwsze zdjęcie pochodzi z tej strony i pokazuje dokładniej, jakie jest zróżnicowanie poziomów i jak przebiegały wały i potok. Wykopaliska archeologiczne, prowadzone w tym miejscu w latach sześćdziesiątych ujawniły, że koniec grodu może wiązać się katastrofą: wewnątrz pozostałości domostw znaleziono ludzkie szkielety i ślady pożaru. Nie wiadomo, dlaczego nie odbudowano grodu, którego budowle były drewniane (zrębowe) lub ziemne (ziemianki i lepianki).
Dzisiaj w szczytowym miejscu wałów stoi drewniany krzyż - jak na ironię losu postawiono go w miejscu rezydowania pogan, dla których chrystianizacja była formą bardzo dotkliwej opresji. Brak natomiast choćby tabliczki informacyjnej i drogowskazów prowadzących do tego miejsca - żeby trafić, trzeba pytać okolicznych mieszkańców, którzy zamieszkują o takie domki:
Albo takie:
No dobra, żartuję ;). Ale ja jak zobaczę kawałek murka, to mnie coś za serce chwyta. Na tym koniec, bo chyba skutki dzisiejszego upału zaczynają być widoczne w tym wpisie.
Na sam koniec pochwalę się, że udało mi się zaciągnąć Kubę na jazdę konną :). Nie będę zamieszczać jego zdjęcia bez jego zgody, ale pochwalę się swoim - trochę mi kask zjeżdżał ;)
2 komentarze:
Dziewczyno nie szkoda ci zdrowia, jak mniemam na tym koniu jesteś w pełnej krasie.Piękny biust, talia apetyczne uda itd. nie będę ci kadzić.Masz fajną urodę, oczywiście lżejsze posiłki, więcej ruchu to nic złego.Naprawdę nie ma powodu aby się katować, są wakacje ciesz się pogodą, idż na kolację ze świecami. Martwić się będziesz za 20 lat o ile będzie ku temu powód.
Zdziwiłam się z deczka.
Wyobrażałam sobie Ciebie jako big babę-no skoro dieta,to powód jakiś musi być.
A tu niespodzianka-laska na koniu bierze się za odchudzanie?Czy to aby nie pomyłka?
Jeśli na tym koniu jesteś Ty, a nie Bóg raczy wiedzieć kto-to kobieto daj spokój.
Wyglądasz tak, że śmiało możesz sobie odpuścić odchudzanie!!!
Pozdrowienia, Beata
Prześlij komentarz